ROZDZIAŁ IV
Wbiegłam
do domu. To jest pewne. On mnie PRZEŚLADUJE. Za dużo rzeczy się dziś
przytrafiło. Dobiegała 16.12. Mojej mamy nadal nie było. Postanowiłam do niej
zadzwonić, ale nie odbierała. Przypomniało mi się ze jestem umówiona z moją
przyjaciółką Jenny. Uczesałam się i przyszłam na umówione miejsce. Jenny
siedziała na ławce rozglądając się wokoło. Zobaczyła mnie i uśmiechnęła się.
- Nareszcie jesteś! Myślałam
że nigdy się nie zjawisz! – powiedziała i gestem wskazała mi miejsce wskazała
mi miejsce koło siebie.
- To co dzisiaj? Lody?
Rowery? Zakupy? – zapytała z zapałem. Jednej rzeczy zazdrościłam Jenny. Zawsze
miała ten radosny błysk w oku i była tak zakręcona jak jej burza loków.
- Nie…Nie mam ochoty. –
odpowiedziałam jej.
- Co się stało? Chodzi o tego
całego Harry’ego? Przyznam, brzydki to on nie jest. - powiedziała zerkając na
mnie porozumiewawczo.
- Sama nie wiem. Wiesz,
pamiętasz ten dom co był na sprzedaż koło mnie? – zapytałam nie patrząc na nią.
- No, i? – zapytała z
zaciekawieniem.
- On…On tam mieszka. –
mruknęłam.
- Że kto?! Harry Styles
zamieszkał koło ciebie? – powiedziała z niedowierzaniem Jenny. – Mi się zdaje
że on się do ciebie podwala. Każda dziewczyna próbowała do niego zarywać. –
oznajmiła.
- On? Jak dla mnie wygląda na
podrywacza. On…Chyba nie jest w moim typie...
– odparłam ale Jenny zauważyła że nie mówię tego szczerze.
- Oh, Alice! Mnie nie
oszukasz! Widać że cały czas o nim myślisz. Znam cię nie od wczoraj. - powiedziała podnosząc lewą brew. Przed Jenny
nic nie da się ukryć…
- O! Właśnie idzie! –
krzyknęła.
- Gdzie?! – krzyknęłam
zrywając się z miejsca jak porażona.
- Haha! Tak, to jest jasne
jak słońce. Zabujałaś się w nim po uszy! – powiedziała Jenny uśmiechając się z
zadowoleniem.
Mój telefon zadzwonił. Mama w końcu oddzwoniła!
- Halo? – powiedziałam
podnosząc słuchawkę.
- Alice? Gdzie jesteś? Czeka
na ciebie w domu pewien chłopiec. Twierdzi ze cię zna. Wracaj do domu! – rzekła
mama po czym rozłączyła się.
- Muszę iść…- powiedziałam do
Jenny. Ona tylko kiwnęła głową. Pomachałyśmy sobie, po czym udałam się w
kierunku domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz