środa, 22 maja 2013

Rozdział 1



Rozdział I

  Zegarek wskazywał 7.00 rano. Za oknem było już jasno. Moja kołdra została porozrzucana na wszystkie strony. Wiadomo, ja na łóżku, poduszka i pościel na podłodze. Wstałam, ubrałam się i umyłam. Dochodziła 7.15. Byłam sama w domu. Weszłam do kuchni. Kawa była rozsypana, a mleko rozlane. Moja przepracowana i po rozwodzie mama pewnie jak zwykle spóźniła się do pracy.   
     Dzisiaj mam sprawdzian z matematyki. Usiadłam na kanapie i otworzyłam zeszyt. I tak nic się z tego nie nauczę. Była już 7.30. Ubrałam moje Vansy i wyszłam z domu. Na dworze padał deszcz, więc założyłam kaptur. Jak na moje szczęście wlazłam w kałuże. Zatrzymałam się by wylać wodę z buta, i nagle poleciałam w dół. Miałam ochotę krzyknąć do tego dupka który mnie popchnął, ale zobaczyłam tylko rękę zwróconą w moją stronę. Spojrzałam  w górę ( nadal klęcząc ubłocona w kałuży) i ujrzałam burzę loków i duże czerwone usta uśmiechające się do mnie.
-  Co ty robisz kretynie?! – krzyknęłam do nieznajomego. Chłopak zaniemówił. Widać było że chce coś powiedzieć, ale ja mu przerwałam:
- Co się tak głupio uśmiechasz?! Nie ma nic zabawniejszego niż wpychanie przypadkowych ludzi do kałuży, prawda?! – krzyknęłam.
Chłopak wpatrywał mi się, po czym nieśmiało wydukał:
- Przepraszam…Śpieszyłem się. Może…kawa..? – po czym pokazał wszystkie swoje zęby. Teraz nie wytrzymałam. Miałam za chwilę wybuchnąć. Już otworzyłam usta by się na niego wydrzeć, ale on skutecznie mi przerwał:
- Pomóc ci wstać? Trochę dziwnie to wygląda jak rozmawia się z dziewczyną mokra od stóp do głów klęczącą w kałuży. – i podał mi rękę.
 Uchwyciłam ją niechętnie po czym spojrzałam na nieznajomego.
      Gdy się uspokoiłam dopiero mogłam mu się przypatrzyć. Miał ciemne bujne loki i duże zielone oczy. Miał chudą, ale przystojną twarz.
- To pójdziesz ze mną na tę kawę, czy nie? Muszę cię jakoś przeprosić. – powiedział.
- Możesz przestać suszyć zęby?! Nie pójdę z tobą na żadną kawę! – krzyknęłam, po czym odwróciłam się energicznie. Chyba zbyt energicznie bo po chwili znów znalazłam się na ziemi. Chłopak z czupryną zaśmiał się cicho.
- I co się ryjesz?! - wrzasnęłam już zupełnie zbulwersowana.
- Dlatego że jeszcze nigdy nie widziałem takiej sieroty – powiedział spokojnie, chodź widać było po jego twarzy że ma ochotę wybuchnąć śmiechem, i znów wyciągnął do mnie dłoń.
      Odepchnęłam ją i spojrzałam na zegarek. Dochodziła 7.58!
- Muszę iść. Zaraz się spóźnię do szkoły. – powiedziałam chłodno.
- Czekaj! – krzyknął za mną chłopak, ale go zignorowałam i pobiegłam do szkoły.

5 komentarzy: